WACHMISTRZ 2. SZWADRONU 1. PUŁKU SZWOLEŻERÓW JÓZEFA PIŁSUDSKIEGO
Szarża pod Arcelinem koło Płońska, 17 sierpnia 1920 r.
W dniu tryumfu Wojska Polskiego 15 sierpnia 1920 roku na słynnych polach bitewnych pod Radzyminem i Ossowem niezmiernie groźna sytuacja istniała w tym czasie na froncie północnym, gdzie bolszewicki korpus konny Gaj Chana dążył do kolejnego na szlaku spod Wilna wymanewrowania sił polskich i udaremnienia ich obrony - bolszewikom chodziło o błyskawiczne uchwycenie przepraw na dolnej Wiśle pomiędzy Modlinem a Toruniem. W ślad za czerwoną kawalerią Gaj Chana podążać miały masy piechoty bolszewickiej z 4. i 15. Armii, by przeprawić się i zaatakować Warszawę od strony zachodniej. Zamiar ten udaremniały skutecznie szczupłe, lecz doskonale dowodzone przez gen. Wł. Sikorskiego siły 5. Armii Wojska Polskiego, przeciwko której tyłom zwróciły się korpus konny Gaj Chana z północy, a następnie bolszewicka piechota 54. i 18. Dywizji Strzelców kierująca się na Płońsk. Zdobycie Płońska przez bolszewików oznaczałoby koniec trwania polskiego frontu nad Wkrą i dalsze nieobliczalne dla polskich planów skutki. Polacy w tym czasie organizowali błyskawicznie Północną Dywizję Jazdy, która stanowić miała dostatecznie silną przeciwwagę dla zagrażającego tyłom 5. Armii WP, korpusu konnego Gaj Chana. Do starć pod Płońskiem i nocnych walk o miasto doszło 16 sierpnia, dowódcą na tym odcinku był płk Gustaw Orlicz - Dreszer, a w walkach wyróżniła się zaimprowizowana na potrzeby Północnej DJ 9 Brygada Jazdy składająca się z 1. Pułku Szwoleżerów Józefa Piłsudskiego oraz z ochotniczego 201. Pułku Szwoleżerów, które wyparły z miasta i odepchnęły w nocnym boju nieprzyjaciela ku północy. Próba kontynuowania akcji zaczepnej przez Polaków za dnia zakończyła się niepowodzeniem w silnym ogniu bolszewików, w wyniku czego 201 Pułk Szwoleżerów wespół z baonem marynarzy z Torunia obsadził okrakiem szosę Baboszewo - Płońsk pod Ćwiklinem i Arcelinem, 1 Pułk Szwoleżerów toczył walkę pod Sarbiewem dysponując odwodem w sile 2. szwadronu ukrytym w zagajniku na północ od folwarku Arcelin. W ciągu dnia piechota bolszewicka przystąpiła do zmasowanego ataku, wypierała ochotnicze szwadrony 201 pszwol z czołowej pozycji pod Arcelinem, wlała się pomiędzy 1 Pułk Szwoleżerów a rozwinięty w obronie ochotniczy 203 Pułk Ułanów z 8. Brygady Jazdy.
1 Pułk Szwoleżerów znalazł się w częściowym okrążeniu prowadząc walkę ogniową na trzech kierunkach jednocześnie. W tej sytuacji płk Dreszer wydał rozkaz do wycofania pułku. Wykonanie tego trudnego manewru zależało od majora Grobickiego, podówczas dowódcy pułku. Major Grobicki ujrzał, iż lewe skrzydło bolszewickiej piechoty z 18 DS ugrupowanej w natarciu w siedmiu ławach, niczym walec przetaczającej się przez Arcelin, jest całkowicie odsłonięte. Dokonał szybkiej kalkulacji czasu i wypisał rozkazy oderwania się od nieprzyjaciela wszystkim szwadronom pułku i zebrania się do szarży. W tym czasie przy gromkim "Urrrra" bolszewicka piechota szła na bagnety przeciw rozpaczliwe broniącym się szwoleżerom z ochotniczego 201 Pułku. Obecny przy 1. pszwol oficer kawalerii francuskiej mjr de Mazart podjechał do majora Grobckiego i zapytał " Jak to, naciera pan konno? Przecież w tej sytuacji to szaleństwo!" "Być może, ale teraz nie ma czasu na dyskusję" odparł mjr Grobicki. Jego kalkulacja potrzebnego czasu na przygotowanie się pułku do szarży, sztuka jego rozkazodawstwa oraz postawa pułku wlot pojmująca wolę dowódcy, którym był zaledwie od dwóch dni okazały się w tej sytuacji genialne. Pierwszy do szarży ruszył ze stanowisk w zagajniku drugi szwadron wzniecając tumany kurzu skrywającego przed wzrokiem bolszewików kolejne szykujące się szwadrony. Przeciwnik nie był zorientowany w sile nadciągającej w tumanach pyłu jazdy. Tymczasem maszyna bojowa puszczona w ruch działała jak w zegarku, 1 Pułk Szwoleżerów w tej szarży ugrupowany był w 5 konnych fal idących jedna za drugą. Pułk ruszył najpierw kłusem, a następnie galopem na odkrytą flankę nacierającej na Arcelin piechoty bolszewickiej. Szarża szła lekko pod górę, zrazu ze strony bolszewików nie było żadnej reakcji, po pewnym czasie dopiero otwarto mało skuteczny ogień. ucichło nagle gromkie "urrra" nacierających, a w kurzu spod kopyt końskich poczęły się wyłaniać uciekające w panice sylwetki piechurów, bądź to padających na ziemię próbując osłonić głowy przed ostrzami lanc i szabel, bądź to podnoszących ręce do góry. Ostatni szwadron zbierał już tylko jeńców. Ucichła szybko krótka strzelanina próbujących stawiać opór w folwarku Arcelin, zapanowała nagła cisza, którą przerwały głosy trąbek do zbiórki szwadronów po szarży. Na linii bojowej 201. pszwol słychać było radosne okrzyki "niech żyje Polska!" pośród opadającego kurzu odsłaniającego obraz pobojowiska. Szarża pod Arcelinem była wielkim sukcesem odniesionym wobec silniejszego przeciwnika. Szarża ta walnie przyczyniła się do wyeliminowania zagrożenia tyłów 5. Armii WP oraz zażegnania grożącego jej niebezpieczeństwa. Wzięto 1600 jeńców, kilkadziesiąt karabinów maszynowych i cztery działa. Dokonało tego 450 zdeterminowanych jeźdźców z 1. Pułku Szwoleżerów przy stratach 25 rannych i zabitych, z czego trzech oficerów. Po szarży tej pułk wizytował dowódca 5. Armii gen. Wł. Sikorski dekorując żołnierzy krzyżami Virtuti Militari. Były to pierwsze nadania Virtuti Militari w polskiej kawalerii od czasów 1831 roku.
Odtworzona postać wachmistrza 1. Pułku Szwoleżerów Józefa Piłsudskiego ukazana jest w typowej dla Mazowsza scenerii zagajnika oraz pól rozciągających się w okolicach folwarku Arcelin w chwili przygotowania drugiego szwadronu do wykonania szarży oraz w chwili po bitwie 17 sierpnia 1920 roku.
Szwoleżer ubrany jest w mundur polowy charakterystyczny dla kawalerzystów tego okresu, składający się z elementów umundurowania i wyposażenia zarówno pochodzenia polskiego, jak i obcego - z demobilu państw zaborczych, a także z zakupów sprzętu amerykańskiego, francuskiego.
Nakrycie głowy stanowi czapka okrągła typu angielskiego w barwach 1. Pułku Szwoleżerów, wykonana z sukna barwy steingrau, z amarantowym otokiem i dwiema wypustkami - amarantową pomiędzy brytami a denkiem czapki i białą na górnej krawędzi otoku. Daszek z brązowej skóry, okuty. Na czapce orzeł wojskowy Polskiej Siły Zbrojnej wz. 1917. Podpinka brązowa skórzana mocowana na guziki z orłami wz. 1917. Na otoku brak jest oznak stopnia, co było powszechne w tamtym okresie, mimo wprowadzenia takich oznak dla podoficerów rozkazem w lutym 1919 r. Czapki okrągłe tego typu uznawane były przez większość kawalerzystów za tradycyjne nakrycie głowy jezdnych, łączące w sobie cechy i tradycje czapek Polskiej Siły Zbrojnej, czapek wojskowych pochodzenia angielskiego i czapek kawalerii rosyjskiej. Noszono je powszechnie pomimo wprowadzenia rogatywki wz. 1919, którą ignorowano i nie chciano w kawalerii nosić.
Okryciem wierzchnim podoficera jest kurtka szeregowego broni jezdnych Polskiej Siły Zbrojnej - tzw. ułanka, wz. 1917. Wykonana została z sukna barwy steingrau, z wypustkami amarantowymi, zapinana z przodu na dwa rzędy po 7 guzików, ze stojącym kołnierzem z materiału kurtki. Z tyłu wyposażona w haki mundurowe i dwie pionowe imitujące kieszenie klapki wycięte w ząb. W chwilach swobody i odpoczynku odpinano górne guziki odsłaniając amarantowe rabaty ułanki. Na kołnierzu charakterystycznie duży, sukienny proporczyk 1. pszwol - wówczas jeszcze biały, z amarantową żyłką. Kołnierze ułanek najczęściej obszywano w ten sposób, nawet pomimo likwidacji proporczyków i wprowadzenia patek w "Przepisie ubioru polowego" z listopada 1919 r. Rok później, 2 sierpnia 1920 r., przywrócono rozkazem proporczyki. Wokół proporczyka, na krawędzi kołnierza widoczny jest tradycyjny polski wężyk wykonany z galonu. Na naramiennikach widać oznaki stopnia wachmistrza liniowego według "Przepisu ubioru polowego" z 1919 r. - naramiennik obszyty tasiemką o szerokości ok. 0,5 cm, do tego trzy tasiemki pośrodku naramiennika. W rozkazie mowa jest o tasiemce karmazynowej, natomiast w praktyce, wynikającej również z braków materiałowych, oznaki naszywano często z tasiemki amarantowej. Pod kołnierzem kurtki widoczny jest biały halsztuk (szalik), chroniący przed niszczeniem kołnierza kurtki. Kurtki tego typu uznawane były za najbardziej tradycyjne kurtki polskiej kawalerii. Ich krój nawiązywał jeszcze do czasów napoleońskich, gdy polska kawaleria okrywała się nieśmiertelną sławą. Ułanki szyte były zazwyczaj prywatnie, wedle wskazań zamawiającego, w związku z tym częstokroć różniły się detalami, np. ilością guzików przy mankietach, ułożeniem wężyka, wysokością kołnierza.
Kolejnym elementem munduru są wykonane z sukna barwy khaki spodnie armii amerykańskiej M1912 z naszytymi materiałowymi lejami. Noszone są z wysokimi kawaleryjskimi butami do jazdy, wykonanymi ze skóry juchtowej. Na butach widoczne są ostrogi z charakterystycznymi dla tego okresu zapięciami typu niemieckiego, wykonane z niklowanego mosiądzu, mocowane do buta skórzanymi paskami.
Szwoleżer uzbrojony jest w belgijski rewolwer wz. 1895 Nagant wyprodukowany na licencji w Rosji. Do niego umocowana została rzemienna smycz, umożliwiająca wypuszczenie broni i nie zgubienie jej w czasie walki. Rewolwer przenoszony jest w skórzanym pokrowcu na pasie głównym, w tym wypadku francuskim, dwubolcowym pasie, zwanym pospolicie Centurionem.
Przy boku szwoleżera widoczna jest rosyjska szabla (z ros. szaszka) wz. 1881 w wersji artyleryjskiej. Pochwa szabli wykonana została z drewna z mosiężnymi okuciami, oryginalnie montowanymi w ten sposób, by szablę nosić na sposób wschodni, krzywizną do tyłu. Częstokroć w późniejszym okresie w Wojsku Polskim przerabiano pochwy, by nosić szable na sposób polski - krzywizną do przodu. Przy szabli widoczny jest rosyjski, skórzany temblak. Szaszka noszona jest przez prawe ramię, u lewego boku, na systemie rzemieni, określanych z rosyjska jako "portupeja". Broń ta była bardzo ceniona ze względu na swoje walory bojowe i chętnie używana w polskiej kawalerii. Szable rosyjskie słynęły z bardzo dobrej jakości głowni, produkowanych w miejscowości Zlatoust.
Zastosowany rząd koński również oddający mieszankę wyposażeniową tamtych czasów.
Koń osiodłany został w siodło kawalerii amerykańskiej, określane powszechnie nazwą McClellan. Wizualnie bardzo charakterystyczne, jest właściwie samą terlicą obszytą skórą, z podłużnym wycięciem w siedzisku, bez tybinek i z wyróżniającym się systemem rzemieni do zapinania popręgu. Na pakunek tylny siodła składają się sakwy kawalerii amerykańskiej oraz owsiak, derka i kociołek. Pakunek umieszczony za siedziskiem stroczony został według przepisu "Rząd koński" z 1919 r., gdzie przyjęto za właściwe troczenie "piętrowe", na modłę austriacką. Określenie to wzięło się ze strony wizualnej bardzo rozbudowanego pakunku. Składał się nań lniany owsiak do przewożenia porcji owsa, na nim zrolowany koc amerykański, traktowany jako zapasowa derka, a na szczycie, przesunięta na tylną krawędź pakunku, austrowęgierski kociołek ( Eßschale) w odmianie bez emalii. Całość spięta jest trzema rzemieniami trocznymi. Siodła te, kupowane z demobilu, często trafiały się wybrakowane, stąd brak np. oryginalnych, amerykańskich strzemion, które w tym wypadku są zastąpione strzemionami austrowęgierskimi. Pod siodłem widoczna jest szara, wełniana derka, pochodzenia pozaborczego, złożona w czworo.
Do pierścienia na prawej przedniej stopie ławki siodła przytroczono emaliowaną manierkę niemiecką (Feldflasche) M1910 w zastępczym pokrowcu ze sztruksu.
Jako ogłowie zastosowano ogłowie kawaleryjskie typu austriackiego z munsztukiem typu niemieckiego, posiadającym charakterystycznie wygięte czanki. Widoczna jest uproszczona konstrukcja ogłowia, które nie posiada kantara, a jedynie kiełzno (wędzidło oraz munsztuk z łańcuszkiem) oraz następujące elementy skórzane: paski policzkowe, podgardle, naczółek i dwie pary wodzy.
Pozowali:
Paweł Kowalik z Ochotniczego Szwadronu Kawalerii imienia 1. Pułku Szwoleżerów Józefa Piłsudskiego.
Dżokej - wałach rasy wielkopolskiej, maści kasztanowatej.
Dziękujemy Panu Karolowi Taube za możliwość wykonania sesji zdjęciowej z udziałem Dżokeja.
Składamy podziękowanie Panu porucznikowi Robertowi Woronowiczowi oraz Krzysztofowi Mijakowskiemu i Konradowi Głuchowskiemu za okazaną pomoc.
Tekst i zdjęcia: Paweł Kowalik i Artur Szczepaniak