To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
C Y T A D E L A
Forum dyskusyjne "CYTADELI"

Intendentura - rogatywka wz 35

Anonymous - Wto 19 Paź, 2010

bardzo przyjemnie. :)
Ustawiam się w kolejce, rozmiar 57 ;)

Anonymous - Wto 19 Paź, 2010

Obiecane fotki na głowie:





















Bolas, oczywiście zamówienia grupowe jak najbardziej.Chętnych proszę o kontakt na: kontakt@kawaleriaczarnecki.pl

Co do koloru to tak naprawdę żadne ze zdjęć nie oddaje faktycznego koloru. Mogę przesłać próbki, jeżeli trzeba. Jeszcze ustalimy wspólnie :) .

Anonymous - Wto 19 Paź, 2010

Miszku, świetnie to wygląda ! Nie wiem, czy sam się nie skuszę ;)
qrak - Śro 20 Paź, 2010

Ten daszek tylko poprawić i biorę. Oczywiście z sukna odpowiedniego koloru.
Anonymous - Śro 20 Paź, 2010

Poprawa szczegółów daszka, długości wąsa nausznika i przedniego rogu to już "małe piwo" :) .

Teraz sprawa kolorystyki, Waszym zdaniem. Zamieszczam 4 zdjęcia, które dość wiernie oddają kolorystykę. Różnice duże.

1. Kutka oficerska sukienna. Prawdopodobny nowy typ koloru K38. Stosunkowo rzadki:



2. Kurtka z nasuwką. Różnica duża. Kolor tej kurtki jest niemalże identyczny z faktycznym suknem, którego używam.



3. Kurtka sierżanta/wachmistrza:



4. Rogatywka wz.37. Kolejny kolor:


ArturS - Śro 20 Paź, 2010

Zaprezentowane zdjecia sa wykonane w różnych warunkach świetlnych , co potrafi solidnie zamieszac i spowodowac duze nieporozumienie oraz niezrozumienie pojecia " nowy kolor ochronny" gdy rozmowe odbywamy przez intrnet a nie np w sali muzelanej lub w magazynie muzeum.

nb na temat obu kurtek na tych zdjeciach w celu wyrazenia opinii o ich pochodzeniu potrzebowalbym dokladneijszych ogledzin ich wykonania.
Rogatywka zas nie budzi najmniejszych wątpliwosci.

Wyboru tkaniny do rekosntrukcji w zadnym wypadku nie nalezy dokonywac na podstawie zdjec!

Poznawszy barwe " stara ", lub "nową" mozemy ocenic jaką widzimy na fotce, lecz zasadniczo nigdy nie nalezy jej traktwac jako wzór do kopiowania barwy! Nigdy ze zdjecia.

Polecam osobiste oględziny przedmiotów bez watpienia oryginalnych ( zolnierskie , "skarbowe" czapki, kurtki wz 36 , płaszcze wz 36) zaden nawet najdłuzszy eleaborat słowno- zdjeciowy tego nie zastąpi, choc całym sercem polecam poszukanie i przeczytanie kapitalnego artykułu "50 lat polskiej barwy khaki" w Wojskowym Przegladzie Historycznym ( trzeba przgerzebac rocznik 1985 - tam jest).
Ta lektura poparta ogledzinami przedmiotów bez watpienia oryginalnych pomoze.

Jako grupa rekonstrukcyjna mamy za sobą dobre doswiadczenia w zakresie pozyskiwania sukna z dobrze oddaną kolorystyka historyczną.

reasumując - wybór koloru polskiego munduru w rekonstrukcji - naprawdę ma cholerne znaczenie.

qrak - Śro 20 Paź, 2010

Odnośnie przekłamania koloru sukna ze zdjęcia pokazywanego w sieci to dochodzi jeszcze różne ustawienie wyświetlacza/monitora.
ArturS - Śro 20 Paź, 2010

Tytułem uzupełnienia dodam, ze niezłym zaskoczeniem była mozliwsc obejrzenia zolnierskiej kurtki wz 19 wyprowdukowanej w roku 1934 juz w nowej barwie khaki! tj rok przed jej formalnym wprowadzeniem.

Dodalem te informacje gdyz jest to istotna przeslanka jesli zadamy sobie pytanie z jakiego materiału mogły bc wykonane pierwsze roagtywki polowe z lat 1934 czy 1935.

Anonymous - Śro 20 Paź, 2010

ArturzeS, dokładnie zdaję sobie sprawę, że próba doboru kolorystyki z komutera, cy zdjęć to nieporozumienie. Miałem na celu poznanie Waszego zdania, co do faktu różnic w kolorystyce materiałów elementów mundurowych, wykonanych po 36r. Wybrałem te zdjęcia, gdyż pokazują nie tylko różnice, ale możliwie nieźle oddają stan faktyczny. Znam je bardzo dobrze.
Ja kolorystykę dobierałem z wewnętrznych elementów płaszcza spod Kocka. Należy też pamiętać, że melanż sukna daje odmienny odcień barwy w porównaniu z miejscami, gdzie melanż jest wytarty poprzez użytkowanie. Ale już o tym wspominałem.

ArturS - Śro 20 Paź, 2010

Pewnie lepiej by sie nam rozmawiało przy konkretnych eksponatach - bo mam wrazenie sie gdzies rozmijamy w rozważaniach. :-)

Ja z kolei nie umiem zanegowac faktów jakie dotad zaobserwowałem w kwestii kolorystyki umudurowania.

Anonymous - Śro 20 Paź, 2010

Oczywiście, że lepiej przy eksponatach. Zdecydowanie.
Myślę, że nie tak bardzo się rozmijamy. A pisząć "znam je dobrze" chodziło mi o te oryginały ze zdjęć. Mam pewien pomysł.
Bardzo zależy mi na poprawności takich spraw.

Anonymous - Śro 20 Paź, 2010

Jednym z rozwiązań powyższych dylematów jest osobista wizyta w Muzeum WP w Warszawie,
oczywiście u odpowiedniego kustosza; magazyn muzealny to jedyne miejsce, gdzie można porównać np. kilkanaście płaszczy czy kurtek na jeden raz i to w naturalnym świetle. Dochodzi do tego wiedza o pochodzeniu egzemplarza (producent, wzór, rok, data przekazania do zbiorów).

Mieliśmy szczęście porównywać ze sobą eksponaty jak i porównywać je wobec współczesnych realizacji.

Anonymous - Śro 20 Paź, 2010

Zgadzam sie z Parzydarem. Skalowanie jest niezbedne. Sam padlem ofiara rogatywki, produkowanej przez pewna znan firme, w ktorej zachowano wszystkie wymiary rogatywki w rozmiarze 56cm powiekszono jedynie obwod glowy do 59cm. Rogatywka po zalozeniu na glowe wyglada poprostu smiesznie. Mam nadzieje ze tego problemu uda sie uniknac w rogatywkach Miszki.
Anonymous - Śro 20 Paź, 2010

Istnym kuriozum jest tekturowo-foliowy daszek 'okuty' montowany do wszystkich czapek garnizonowych od 5-6 lat...
monstrualny rozmiar okucia mógłby pasować jedynie na fikcyjną 'głowę' o rozmiarze ok. 76-78 cm.
- a dodatkowo 'długa' odmiana tego daszka sprzedawana jest w czapkach szwoleżerów.

Anonymous - Czw 21 Paź, 2010

Faktem jest.
Skalowanie to podstawa "rozmiarówki". Brak proporcji = karykatura.

Anonymous - Czw 21 Paź, 2010

Daszki to bolączka obecnych producentów czapek. Prawie nikt nie szyje czapek z daszkami choćby zbliżonymi do oryginału.
Anonymous - Pią 22 Paź, 2010

Kanonierzy działonu 28 dac (1 pac) 1936 r. - pierwszy z lewej w rogatywce wz. 34 z ciemnego sukna wz. 19 -


Niemal identyczne ujecie: działonowy/sierzant art. w porownaniu do czapki Miszki - symboliczna wielkosc rogow (minimalnie - przedni wiekszy, reszta mniejsza), wywietrznikow brak, pasek otoku pod klamerka/niewidoczny -

Anonymous - Nie 24 Paź, 2010

Witam.

Jeśli będziecie składać zamówienie grupowe na te rogatywki, mógłbym się dopiąć do Waszego zamówienia? :)

mirek ł - Nie 24 Paź, 2010

Porównując zdjęcie kanoniera i Miszki z ostatniego postu Sarny wydaje się , że zdjecie Miszki jest "odwrotką". Prawidłowo , klamerka przyszyta powinna być do prawej części otoku a ze zdjęcia wnioskuję , że jest odwrotnie.
Anonymous - Pią 19 Lis, 2010

Mirku, zdjęcie Sarny jest odwrotką ;) .

Na jednym z forum kawaleryjskich jest coś takiego ciekawego, wartego przeczytania. Zwróćcie uwagę na opis rogatywki tzw. wz.35

1935/11 (121) poz.2
PPŁK. DYPL. STEFAN MOSSOR
KAWALERJA W ŚNIEGU
Śnieg nie jest żywiołem kawalerji. Utrudnia nam wyszkolenie, zasypuje ujeżdżalnie i teren, uniemożliwia często prowadzenie codziennej lekcji z rekrutami. Kłus, a zwłaszcza galop są utrudnione, o skokach często niema wogóle mowy. Nawet walkę pieszą trudno prowadzić, bo jak tu się okopywać w śniegu, kiedy przedpiersie mozolnie usypane nie stanowi ochrony przed kulą! Jak tu wykorzystywać teren, kiedy każdy szperacz widoczny jest na parę kilometrów, a jego jazda w terenie na przełaj jest często zupełnie niemożliwa. Żadne zasady i przyzwyczajenia urobione i standaryzowane na wiosnę i w lecie nie dadzą się zastosować. Więc walczymy ze śniegiem; wysypujemy ujeżdżalnie nawozem i kładziemy główny nacisk na wyszkolenie strzeleckie i teorję, a tymczasem w każdej wolnej chwili zamieniamy konia na narty i rozkoszujemy się swobodą ruchów, jaką nam dają deski. Koń jakby stawał się w zimie mniej użyteczny, a w każdym razie jest mniej atrakcyjny.
WYEKWIPOWANIE.
O ile kampanję w lecie wygrywa się często "nogami żołnierzy", o tyle można śmiało powiedzieć, że kampanję zimową wygrywają w conajmniej pięćdziesięciu procentach kwatermistrze oddziałów. W kampanjach zimowych niema bowiem rozmachu. Zbyt zimno na to i dzień zakrótki. Niezależnie od posunięć operacyjnych lub taktycznych bierze górę przeważnie ten, kto dłużej wytrzyma, bo mróz kruszy armję szybciej i skuteczniej niż nieprzyjaciel.
Zauważyłem, że ilość odmrożeń zależy ściśle od jakości wyekwipowania. Naogół kawalerja jest tu górą. Jeden ze szwadronów naprzykład podczas kilkudniowych ćwiczeń w ostrych warunkach miał tylko jeden wypadek lekkiego odmrożenia i to z powodu zaciasnych butów. Wyekwipowanie jego uważam za wzorowe i podaję je, jako przykład | naprawdę godny naśladowania dla każdego oddziału, bez względu na rodzaj broni.
1. Czapka.
Nowa czapka zimowa (jakie oddziały ostatnio otrzymały) jest doskonała. Ciepła, lekka, chroni uszy i twarz dostatecznie przed mrozem. Jest ona przytem estetyczna, a zyskałaby może, gdyby odrzucić rogi i nadać jej formę zwykłej czapki narciarskiej.
Jest ona nabytkiem naprawdę pierwszorzędnym.
2. Spodnie i bluza.
Sukienne, typu dotychczasowego, są bardzo dobre. Spodnie dla jezdnych winny być, oczywiście, obszyte skórą.
3. Buty.
Obszerne, dobrze natłuszczone. Zaopatrzenie nóg, mojem zdaniem, powinno być następujące:
o gołą nogę, czysto wymytą, nasmarować łojem kozłowym,
o następnie owinąć ją papierem pergaminowym,
o na papier nałożyć narciarską skarpetę z czystej wełny, wyrobu chłopów z Wileńszczyzny (po l zł. 50 gr. para),
o na skarpetę nawinąć drugą warstwę papieru pergamin nowego i na to wciągnąć but.
Tak zaopatrzona noga nie boi się mrozu 30 stopniowego, oczywiście pod warunkiem ruchliwego prowadzenia marszu i walki.
Woźnice i kucharze otrzymać winni ponadto na buty słomianki, twardo uplecione ze słomy, zaś na płaszcze kożuchy wartownicze.
Konieczne jest wprowadzenie podwójnych przyszew do butów, ponieważ nawet nowe buty żołnierskie mimo częstego smarowania tranem przemakają.
Szczególnie unikać trzeba zaciasnych butów. Są one wogóle nieznośne, w zimie zwłaszcza jest to bardzo niebezpieczne, bo, jak wyżej wspomniałem, jedyny wypadek odmrożenia w szwadronie został właśnie spowodowany przez ciasne buty.
4. Bielizna.
Ciepła zimowa. Na taką koszulę nakłada się zwykły kaftan flanelowy (dziany) z rękawami.
5. Płaszcz.
Sukienny, kawaleryjski. Byłoby praktyczne powszywać na zimę w rękawy płótno ściągnięte gumą około kiści, co doskonale chroni przed "wianiem w rękawy" i wzmaga ciepło całego ciała.
Kożuszek kawaleryjski uważam stanowczo za niepraktyczny, bo nogi, biodra i podbrzusze wystawia na działanie mroźnego wiatru. Jeżeli się zaś włoży na taki kożuszek płaszcz, to żołnierz jest tak grubo wypchany, że nie może się wdrapać na konia, a w marszu pieszym jest niezgrabny i po kilkuset krokach mokry od potu.
6. Pod płaszczem
t. j. między bluzą, a płaszczem nakłada żołnierz lekką kamizelkę futrzaną o bardzo krótkim włosie, bez rękawów, sięgającą tylko do pasa i zawiązywaną z przodu na kilka par tasiemek. Kamizelka ta jest lekka, nie krępuje ruchów, a mimo to ciepła; w razie odwilży daje się łatwo schować do juczek, względnie do plecaka (piechota).
Przy powyższem wyekwipowaniu dowódca może łatwo regulować ciepłotę ubrania szeregowych, każąc na dany dzień zdjąć lub włożyć kaftan, kamizelkę, lub jedno i drugie.
7. Wełniany szalik.
Płaszcze powinny być pod szyją dość głęboko wycięte, inaczej tamują swobodę ruchów głowy i drapią boleśnie szyję szorstkim włosem. Wycięcie to powinno być zneutralizowane wełnianym szalikiem, tanim, niezbyt szerokim, który powinien owijać szyję i być skrzyżowanym na piersiach.
8. Rękawice.
Niezmiernie ważnym szczegółem umundurowania zimowego są rękawice. Ręce trzymają wodze lub broń i marzną najprędzej, a zimno w ręce powoduje marznięcie całego ciała i obniża gwałtownie nastrój oddziału. Żadne "zabijanie" na długo nie pomoże, bo raz zmarznięte ręce marzną cały dzień.
Rękawice zimowe, w które był zaopatrzony wspomniany szwadron, są rzeczywiście doskonałym pomysłem. W ciągu 20 lat służby wojskowej i zajmowania się sportami zimowemi, po raz pierwszy trafiłem na rękawice rzeczywiście idealne.
Dość powiedzieć, że przy 27 stopniowym mrozie, nikt rąk nie zabijał i nikt nie zmarzł w ręce, pomimo trzymania 4 zimnych rzemieni. Przy normalnym mrozie ręka siedzi w tej rękawicy jak w piecu.
Zamówił je kwatermistrz pułku na Wileńszczyźnie, gdzie chłopi wyrabiają takie rękawice na wielką skalę. Są one zrobione na wzór rękawic narciarskich, ale z czystej wełny owczej, czesanej w domu; gotowe już rękawice idą do tak zwanego "folusza", gdzie są na gorąco i na mokro "zbijane", w ten sposób, jak się zbija grube sukno góralskie lub chłopskie (na sukmany).
Nakoniec rękawica taka zostaje obszyta aż po kiść (każdy palec oczywiście pozostaje osobno) zwykłem szarem grubem płótnem, używanem na chłopską bieliznę i na ścierki.
W ten sposób zrobiona rękawica nie przepuszcza wiatru i świetnie trzyma ciepło, zaś niszczy się bardzo powoli, bo płótno chroni ją od "skudłaczenia" i wytarcia.
W razie przemoczenia trzeba ją tylko dobrze na obie strony wysuszyć i służy doskonale dalej. Na wiosnę wystarczy zdjąć obszycie, wyprać i obszyć na nowo.
Przekonałem się osobiście i wszyscy oficerowie obcych oddziałów podzielali moje zdanie, że wyżej opisany ekwipunek jest rzeczywiście bardzo dobry, chroni znakomicie całe ciało przed mrozem i, co zatem idzie, utrzymuje oddział w doskonałym nastroju moralnym.
ZAKWATEROWANIE.
W lecie wystarczy w razie potrzeby biwak, a w byle jakiej wsi można zmieścić dużo kawalerji. W zimie, przy potężnym mrozie, nie można koni zostawić na mrozie, nie wystarczy nawet dach nad głową, bo ściany stajni czy stodółki muszą być szczelne.
Kawalerja jest więc zmuszona kwaterować dość szeroko i dowódca, który nią dysponuje, o tem pamiętać.
SZYBKOŚĆ PORUSZEŃ.
Kawalerja i artylerja konna dają sobie dość dobrze radę z suchym śniegiem (gorzej jest z roztopami, ale te i dla walki piechoty są najuciążliwsze). W marszu podróżnym oddział mieszany kawalerji z artylerja uzyskuje bez wielkiego wysiłku szybkość 5 - 6 km na godzinę. W lekkiej styczności z nieprzyjacielem odchodzącym, lub w luce słabo osłoniętej, szybkość ta bardzo mało maleje.
Gorzej jest jednak z taborami, a zwłaszcza z kolumną amunicyjną. Szybkość ich nie przekraczała nigdy 2-3 km na godzinę, a spada czasem do jednego kilometra, przyczem podoficerowie żywnościowi i woźnice muszą się zdobywać na niebywałą zaciekłość w walce ze śniegiem, ażeby dotrzeć na czas do oddziałów.
MARSZ PODRÓŻNY.
Technika prowadzenia marszu podróżnego w śniegu jest prosta: Dowódca oddziału jezdnego nie powinien ani na chwilę zapomnieć o tem, że 5 minut bezruchu jeźdźca może spowodować ciężkie odmrożenia.
Szczególnie groźne są marsze pod wieczór, kiedy mróz gwałtownie potężnieje a ludzie są zmęczeni. Krajobraz nabiera sinawej barwy, śnieg głośno chrzęści, z koni podnosi się kłębami para - ale nie ma się właściwie uczucia zimna, zwłaszcza jeżeli brak wiatru. Mróz skrada się jednak niepostrzeżenie w każdą szczelinkę munduru i wypala natychmiast na ciele swoje niegojące się piętno. Trwalsze zetkniecie się szyji z haftką od płaszcza wystarcza, ażeby nazajutrz powstała w tem miejscu piekąca spuchlizna. Palce od nóg, pozostawione na chwilę samym sobie, niepostrzeżenie drętwieją i trudno je potem rozruszać, a trzeba to koniecznie robić, bo można się z nimi rozstać na zawsze.
Jak w takich warunkach prowadzić marsz? Najlepiej przeplatać kłus z marszem w ręku. Szybkość jest wówczas dość duża i ludzie nie marzną, zaś konie najmniej się męczą. Jeżeli z powodu głębokiego śniegu marsz w ręku jest zbyt męczący, ażeby go tak często stosować, wówczas trzeba przynajmniej podawać w stępie co chwilę komendy: "Wypuścić strzemiona" - "zabić ręce" - "krążyć stopami" - "poruszać palcami od nóg" i t. d.
Dowódca nie powinien ani na moment zapomnieć, że buty szeregowych są mniej pierwszorzędne niż jego, i że młody chłopak z właściwą dla swojego wieku lekkomyślnością nie wysila zbytnio swojego umysłu, ażeby zachować zdrowie.
Mrozu zresztą nie czuje.
Kwaterunkowi i tabory muszą być wysłani bardzo wcześnie, ażeby mieli dość czasu przygotować wygodne warunki odpoczynku.
ZAOPATRZENIE.
Najcięższym szkopułem do przezwyciężenia dla dowódców wszystkich oddziałów walczących w śniegu jest kwestja zaopatrzenia. Ruch obładowanych taborów napotyka na niebywałe trudności, których pokonanie wymaga wielkiej energji i siły woli. Szczególnie dotyczy to taborów kawalerji, która idzie bądź co bądź dość szybko naprzód i za którą trudno nadążyć, bo różnica szybkości jest zbyt wielka. Kawalerja maszeruje z szybkością 5 - 6 km na godzinę, tabory nieupłozione wyciągają najwyżej 2 - 3.
Mimo tych trudności zaopatrzenie oddziału funkcjonować może naogół sprawnie, z góry trzeba jednak zaznaczyć, że zawdzięczać to należy krótkiemu trwaniu ćwiczenia w warunkach pokojowych. Poszczególne sekcje żywnościowe oddziału zrobią 40 i 50 km w ciągu dnia, lecz takie wysiłki są możliwe w ciągu kilku dni, natomiast nie są do pomyślenia na całą kampanję zimową.
Widzę następujące środki ułatwiające prawidłowe zaopatrzenie kawalerji w zimie.
1. Rozkład posiłków.
Posiłki muszą być w czasie marszów zmodyfikowane, jak następuje:
Ludzie:
o Rano przed wymarszem gorąca, gęsta zupa (przewidziana na kolację), do manierek kawa, do juczek kawałek wędzonki w pergaminowym papierze.
o W czasie marszu i walki około. południa każdy żołnierz indywidualnie zjada chleb z wędzonką i wypija kawę.
o Wieczorem, po dołączeniu I rzutu taboru bojowego, obfity obiad. Konie:
o Rano przed wymarszem normalna racja obroku.
o Dawkę południową zabiera się do owsiaków i wydaje w czasie odpoczynku.
o Dawka wieczorna wydawana jest również z owsiaków po przybyciu na kwatery.
o Po obu stronach siodła winny być przytroczone siatki z dobrze skręconem sianem (po 2 kg. z każdej strony). Sianem tem powinno się karmić przy każdej sposobności.
2. Jeżeli chodzi o normę owsa i siana, to jestem stanowczo zdania, że koń wierzchowy pracujący na mrozie i w śniegu nie może otrzymywać mniej niż 6 kg. owsa i 4-5 kg. siana dziennie, zaś koń taborowy i artyleryjski powinien ponadto otrzymać dodatek l-2 kg. owsa dziennie.

PIELĘGNACJA KONI.
Konie naogół wytrzymują dobrze mróz i nie wymagają specjalnych środków ochronnych. Niemniej mróz ten zabiera im dużo energji cieplnej i wymaga jej uzupełnienia w postaci zwiększonej racji owsa. Celem zaoszczędzenia tej energji powinno się szczególnie starannie dobierać kwatery i dopilnować zaopatrzenia słomą wszystkich dziur w ścianach. Pojenie jest kwestją mniej ważną niż w lecie. Konie piją stosunkowo mało i można śmiało zaryzykować niepodawania im lodowatej wody w ciągu dnia, a za to po przyjściu na kwatery napoić je do syta wodą postawioną na pewien czas w izbie chłopskiej dla ogrzania.
Wielkiem zmartwieniem marszu w głębokim śniegu są ustawiczne zatraty hacelami. Kto wie, czy nie opłaciłoby się uszyć specjalnych ochraniaczy skórzanych na koronki i pęciny. Bardzo duży procent koni kaleczy się bowiem w ten sposób, a najmniejsze ranki źle się goją na mrozie.
Wykręcanie zupełne haceli jest niebezpieczne, bo zdmuchany z pod śniegu kawałek tafli lodowej może spowodować upadek konia i złamanie nogi lub zbicie stawu biodrowego.

* * *

Powinniśmy dużo uwagi poświęcić działaniom zimowym. Jak wyżej wspomniałem, niema w nich rozmachu, niema w nich szybkich rozstrzygnięć galopującej kawalerji. Życie zimowe w polu składa się z wiecznej troski o detale, o szczegóły wyżywienia i wyekwipowania, z uporczywej walki z mrozem i jego skutkami. Jestto mało efektowna, ale niemniej wielka próba charakterów i wytrwałości. Bo, o ile wielkie zwycięstwa w tych warunkach są trudne do uzyskania, o tyle każdy oddział może łatwo ulec zdziesiątkowaniu, a spowoduje to najczęściej mróz.
Nie trzeba zapominać, że zadał on pod Moskwą bezprzykładną klęskę największemu genjuszowi wojennemu wszystkich czasów. Trzeba więc, ażebyśmy byli gotowi do stawienia mu czoła.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group