start | dodaj do ulubionych | ustaw jako startową | kontakt

 

 

 

MAZOWIECKIE MANEWRY ZIMOWE I - 21 II 2004

 

Mazowieckie Manewry Zimowe odbyły się 21 lutego w okolicach Starej Miłosnej pod Warszawą. Wzięło w nich udział 15 osób. Ćwiczono między innymi: marsz ubezpieczony, atak, przekazywanie komend gestem, musztrę z bronią, formowanie tyralierki i roju.

fot. Blazlov        
   
         
   
         
   
         
   
         
   
     

 

Oto jak manewry zapamiętał ich uczestnik, Przemek Flaczyk:

"...wieczorem 20 lutego stanęliśmy na odpoczynek w Starej Miłosnej. Z dowódcą zajęliśmy kwaterę w mieszkaniu na obrzeżach miejscowości. Ja, st. strz. Fanky i strz. Rosiński całą noc staliśmy na czacie. I znów noc nieprzespana, ale przynajmniej spokojna. Z samego rana po dołączeniu reszty oddziału ruszyliśmy w drogę. Musieliśmy poruszać się lasami, jedynie one chroniły nas przed samolotami...

fot. Mariusz


...i dotarliśmy do wsi Zakręt. Nie zatrzymując się pomaszerowaliśmy dalej w kierunku Konika Nowego. Przed wsią zostaliśmy zaatakowani z lewej strony. Po krótkiej wymianie ognia przeciwnik wycofał się, a my pomaszerowaliśmy dalej nie ponosząc żadnych strat. Sytuacja szperaczy była nie do pozazdroszczenia, w każdej chwili mogli otrzymać kule...

fot. Mariusz

Przyszedł rozkaz do ataku na wieś Izabela. Naszym atutem miało być zaskoczenie. Do zabudowań mieliśmy do przebiegnięcia ok. 400 m płaskim polem, jedynie po środku przeciętym rowem. Zabrzmiał gwizdek i drużyna ruszyła do ataku. Rów osiągnęliśmy niezauważeni i bez strat. Ostatni etap nie był już tak pomyślny i w połowie drogi z zabudowań wyjechał wóz bojowy wroga. Jedynie szybka reakcja kpr. Miazgi uratowała połowę drużyny przed zagładą na otwartym polu...

fot. Mariusz

Szybkim skokiem skryliśmy się za miedzą, która nas choć trochę chroniła. Odwrót przebiegał lasami i mokradłami w kierunku Majdanu, gdzie stanęliśmy na krótki postój. Dalszy odwrót do Starej Miłosnej był utrudniony z powodu niedokładnych map i konieczności poruszania się bezdrożami. Na szczęście mieliśmy w drużynie strz. Artura, który pochodzi z tych stron i zna okolice, mógł więc nas poprowadzić.

Tego dnia żołnierze, choć wymęczeni i z obtartymi stopami, zachowali wysokie morale i chęć do dalszej walki. Po 12 godz. powróciliśmy na pozycje wyjściowe nie ponosząc strat."

Przemek Flaczyk

Powrót

 

© SH "Cytadela" Kopiowanie materiałów bez zgody zabronione.