|
C Y T A D E L A
Forum dyskusyjne "CYTADELI"
|
Maska RSC |
Autor |
Wiadomość |
Sarna [Usunięty]
|
Wysłany: Śro 29 Lut, 2012
|
|
|
To dwuletnia (1925-1927) produkcja radomskiej Protekty - niska jakość doprowadziła do upadku przedsiębiorstwa. |
|
|
|
|
bolas [Usunięty]
|
|
|
|
|
bolas [Usunięty]
|
|
|
|
|
Funky_OWall
Moderator
Dołączył: 21 Sty 2005 Posty: 459 Skąd: już Częstochowa
|
Wysłany: Pią 24 Maj, 2013
|
|
|
... i kolejny przyczynek na eksperyment historyczny - czekam na dalsze odcinki. |
|
|
|
|
Dawid_K [Usunięty]
|
Wysłany: Pią 24 Maj, 2013
|
|
|
Funky, to w czerwcu będzie moc eksperymentów historycznych
swoją drogą też pierwsze co bym zrobił na wojnie to wyrzucił do rowu maskę p-gaz
wz. 32 w.g. relacji zamieniano po drodze często na C2, zostawiając na cywilnych wozach cięższe maski wojskowe.. |
|
|
|
|
qrak
Administrator
Dołączył: 03 Lut 2005 Posty: 429 Skąd: Szczecin
|
Wysłany: Sob 25 Maj, 2013
|
|
|
Według mnie to bardzo odważna decyzja aby pozbyć się maski pegaz. Jednak ludzie mieli w pamięci takie sceny:
http://www.youtube.com/watch?v=ASg0H-XsQ5E
Nie zapominając o LOPP i całym szumie medialnym związanym z obroną przeciw gazową. |
|
|
|
|
Dawid_K [Usunięty]
|
Wysłany: Sob 25 Maj, 2013
|
|
|
Zgadzam się, choć nie wszyscy musieli wierzyć w skuteczność maski, zwłaszcza kiedy ciężko się wycofać z obszaru zagazowanego albo wątpi się w jej szczelność itp.
Poza tym poborowi byli niestety bardzo różni..
Zasadniczo mieliśmy patriotyczne i dobrze wyszkolone wojsko, co potwierdza wiele relacji z obu stron, ale wiadomo że w każdym stadzie i czarna owca się znajdzie..
pozdrawiam. |
|
|
|
|
kiler
Dołączył: 07 Mar 2009 Posty: 479 Skąd: KRK
|
Wysłany: Sob 25 Maj, 2013
|
|
|
Heh, pamiętam tę scenę jeszcze z dzieciństwa, ale dopiero dziś zauważyłem, że użyli tam masek pgaz Bundeswehry <lol> |
|
|
|
|
ArturS
Dołączył: 24 Sty 2005 Posty: 3817 Skąd: Z piechoty
|
Wysłany: Sob 25 Maj, 2013
|
|
|
Na wojne 1939 roku nie poszli zasadniczo poborowi ( bez wyszkolenia), lecz zołnierze pełniacy słuzbe czynna lub rezerwisci.
Rezerwista, to zołnierz który preszedł pełne przeszkolenie wojskowe - w tym z obrony p.gaz., podczas którego m innymi przekonywał sie o działaniu maski.
Ze sprzętem tym rozstawano sie tylko w bardzo dramatycznych okolicznosciach, jak skrajne wyczerpanie, brak siły, niewola.
Doswiadczenia I wojny swiatowej i echa walk z Abisynii były na tyle zywe i wymowne, iz ówczesni oceniali te sprawy inaczej, niz my rekonstruktorzy - bardzo mocno oddaleni ( na szczescie) od tych spraw.
Znamienna jest tez relacja z 44 pp LA, gdzie zołnierze majacy sie przeprawiac się w sposób improwizowny przez niebezpieczna Wisłę w okolicach Ryczywól-Maciejowice, pozostawili tornistry, hełmy, lecz zabrali dwie bardzo cenne rzeczy od których wiele wg nich zalezec mogło - łopatki i maski p gaz...
Na pobojowiskach Armii Poznań i Pomorze na przedpolach Warszawy- ( zdajemy sobie sprawe z bojowego szlaku tych jednostek) ten element wyposazenia był znajdwany bardzo często. Zołnierzowi toczacemu ciezkie walki nad Bzura, który przemaszerował cała niemal Puszcze kampinoską - sprzet ten towarzyszył az po ostatnią jego bitwę...
Albo lęk polskich jeńców- wzietych do niewoli w Borach Tucholskich - pozbawionych tego wyposazenia, z trwoga obserwujacy Niemców, którzy na okrzyk "gas!gas!" nakladali maski biorac kurz za polski atak gazowy...
Jak zgaduję po dacie wcielenia do szeregów 28pp 4 wrzesnia 1939 - mówimy zapewne o V albo VI baonie marszowym pułku ( kolejne rzuty mobilizacyjne)... jakie były losy tego baonu? Czy ów frgament relacji "O puszce" nie dotyczy trydnych chwil oderwanego baonu lub niewoli?
Czy istnieje mozliwsc wysłuchania pełnej relacji ?- nie jestem uzytkownickiem facebooka...a chętnie bym posłuchał. |
|
|
|
|
Dawid_K [Usunięty]
|
Wysłany: Nie 26 Maj, 2013
|
|
|
Liniowe Wojsko zasadniczo było mocno patriotyczne, co widać po wielu czynnikach, nawet po tym co i w jaki sposób lądowało w ziemi podczas wymuszonych trudną sytuacją rozbrojeń (w ciasnym pierścieniu okrążenia itp.)
To samo tyczy się zaprawienia marszowego - każdy kto odbył służbę i żył w tamtych czasach nie narzekał na brak siły, bardziej myślałem tu raczej o sytuacji kiedy np. coś zmuszało do uniesienia więcej ekwipunku i dlatego zamieniano maski na lżejsze albo ryzykowano ich odłożenie czy zostawienie..
Nie miałem na myśli celowego porzucania mienia, bo nie od wczoraj wiadomo że ludzie tej epoki byli nauczeni poszanowania dla nawet najdrobniejszych przedmiotów, nie ważne czy prywatnych czy państwowych.
Poza tym byli religijni jak i doskonale pamiętali co to znaczy utrata niepodległości i te czynniki przede wszystkim uczyły ich szacunku wobec otoczenia.
Pozdrawiam. |
|
|
|
|
bolas [Usunięty]
|
Wysłany: Pon 27 Maj, 2013
|
|
|
Jasne Arturze, materiał właśnie przetwarzamy - jest go ponad godzina "surówki". Całość będzie dostępna zarówno na forum u nas jak i na YouTube czy Facebooku. Dostęp do każdej z platform nie wymaga niczego poza kliknięciem. Nie trzeba mieć konta. Każda wolna chwila idzie w planowanie kolejnych nagrań, póki jest szansa. Puszka to temat końca września i już niewoli. W temacie montażu materiału, chcemy zrobić to możliwie sensownie i dobrze. Wpierw udostępnimy fragmenty wybrane, później większe i finalnie całość. Materiał się rozrasta, dochodzą nowe szczegóły. Póki co staramy się wykorzystać tą niesamowitą szansę i nagrać ile się tylko da, póki zdrowie dopisuje. Ten człowiek urodził się 11.11.1911 roku i ma przecież prawie 102 lata. To cud, że dopisuje mu sprawność rześkiego 70 latka.
Pan Woźniak to żołnierz, który został powołany do służby wojskowej w 1932 (!) roku. Pierwsze pół roku w 8 pp Leg, później do 1934 w KOP na Wileńszczyźnie - Batalion KOP "Krasne", kompania ciężkich karabinów maszynowych. W 1934 przeniesiony do rezerwy z przydziałem mobilizacyjnym do 28pSK. Także to kolejny poznany przez nas weteran, który nie poszedł z pułkiem w pierwszym rzucie. Z pułkiem odbył 4-tygodniowe ćwiczenia w 1937 roku. Dostał wezwanie na kolejne w 1939, ale wojna nadeszła szybciej. Po wybuchu wojny samoistnie pognał z kartą do Łodzi, gdzie dotarł 4-ego września 1939 roku. Pobiera sprzęt i umundurowanie. Dostaje przydział do obsługi ciężkiego karabinu maszynowego, ale tych brakuje. Jeszcze tego samego dnia pada rozkaz pośpiesznego wymarszu rezerwistów w kierunku Warszawy. Dalej typowa tułaczka "bez sensu, byle na Warszawę". Zbombardowani od razu pod Łodzią, przedzierają się do Wisły niewielkimi oddziałami. Wisłę wpław pod Górą Kalwarią, później Wawa. Z Wawy na Grójec, ponownie na Wawę. Znowu na Grójec, tam rozpierzchli się. Małą zwartą grupą na Lublin, później na Chełm. W końcu tam zakończyli. Finalnie niewola niemiecka i 6 lat w obozie w Niemczech. W końcu 1945 powrót do domu.
W temacie marszowym zmiażdżyło mnie jedno jego wspomnienie: w 1937 roku został powołany na 4 tygodniowe ćwiczenia z 28pSK. Poszedł pieszo ze swojej wioski do Łasku (ok. 15 km), dalej zdaje sie koleją do Łodzi. Zameldował się dostał klamoty i pułk od razu z buta do Burzenina pod Sieradz nad Wartę (mapka: http://goo.gl/maps/5tNNF ) ... jako, że to niemal 70 kilometrów, to kolega od nas zdziwiony się pyta "Ile dni szliście?", a Weteran na to zdziwiony parsknął ... "Phi! Jak to ile? Przecież to blisko, jeden dzień raptem. Przed wojną to wojsko dużo chodziło".
Niesamowity był pierwszy dzień z nagrywaniem. Wpadamy do niego na galowo, po wcześniejszym umówieniu się i spotkaniach w cywilu. Scena jak z filmu - piękna malownicza wioska, piękna pogoda. Niedziela, popołudnie, stół z podwieczorkiem w ogrodzie. Wszystko kwitnie i zachwyca. On otoczony gromadą dzieci, wnuków, prawnuków. Bardzo kameralnie i wzruszająco. Wszyscy zadowoleni, a on zaczyna wspominać. Do tego zaraz obok nasze F-16 śmigają z pobliskiej bazy w Łasku. Filmowe przeżycie naprawdę. |
|
|
|
|
Dawid_K [Usunięty]
|
Wysłany: Pon 27 Maj, 2013
|
|
|
Bolek, takie długie marsze nie były niczym dziwnym. Jeden z Podchorążych z 27.P.P. opowiadał że przed wojną na DKPR marsze wyglądały tak: np. rano z Cz-wy do Krzepic (ok 40km), tam zajęcia terenowe dzienne i np. nocny alarm, a na drugi dzień z powrotem 40km do Cz-wy, przy okazji jakieś forsowanie Liswarty czy Warty i takie tam inne
Marsze to był pikuś, gorzej wspominał ubieranie się w ekwipunek na wszelkiego rodzaju alarmach wczesniej nie zapowiadanych.. |
|
|
|
|
ArturS
Dołączył: 24 Sty 2005 Posty: 3817 Skąd: Z piechoty
|
Wysłany: Pon 27 Maj, 2013
|
|
|
Dawid_K napisał/a: | gorzej wspominał ubieranie się w ekwipunek na wszelkiego rodzaju alarmach wczesniej nie zapowiadanych.. |
Tu przypomniało mi sie opowiadanie K. Skrzypka ( 4 psp Cieszyn) - jak to zaliczajac kilka alarmów nocnych pod rzad na kalesony zawijał owijacze i nakładał płaszcz - dla zaoszczedzenia trudu i czasu podczas tych ciagłych alarmów kończacych się powrotami do łózek. Był to swietny patent, ale do czasu . W końcu jednak po n-tym nocnym alarmie zakomenderowano w Prawo zwrot! i kompania pomaszerowala na nocne ćwiczenia - odbywane przez autora wspomnień zimą, w błocie w samych tylko kalesonach.... wyobrazacie to sobie? |
|
|
|
|
Dawid_K [Usunięty]
|
Wysłany: Wto 28 Maj, 2013
|
|
|
ArturS napisał/a: | Dawid_K napisał/a: | gorzej wspominał ubieranie się w ekwipunek na wszelkiego rodzaju alarmach wczesniej nie zapowiadanych.. |
Tu przypomniało mi sie opowiadanie K. Skrzypka ( 4 psp Cieszyn) - jak to zaliczajac kilka alarmów nocnych pod rzad na kalesony zawijał owijacze i nakładał płaszcz - dla zaoszczedzenia trudu i czasu podczas tych ciagłych alarmów kończacych się powrotami do łózek. Był to swietny patent, ale do czasu . W końcu jednak po n-tym nocnym alarmie zakomenderowano w Prawo zwrot! i kompania pomaszerowala na nocne ćwiczenia - odbywane przez autora wspomnień zimą, w błocie w samych tylko kalesonach.... wyobrazacie to sobie? |
U nas słyszałem o tym że np. wiązano owijki na postojach, na boku od kolumny, po ciemku tak aby kadra nie widziała jak ktoś np. nie zdążył na alarmie zawiązać obu itp.
Generalnie są to rzeczy, które omijają rekonstruktora, a jednak sądząc po tempie ubierania się niektórych - przydały by się takie alarmy rekreacyjnie aby oduczyć opieszałości i nauczyć sprytu oraz obchodzenia się z wyposażeniem i umundurowaniem..
To co, kolejna ciekawa symulacja do wykonania?
Nocny, niezapowiedziany alarm pod tytułem: "Za 5 minut w pełnym rynsztunku, przed koszarami, w dwuszeregu zbiórka"
Tutaj przy okazji wypadało by zrobić porządek na izbach przypominający koszarowy, w sensie jednolite ułożenie ekwipunku itp. |
|
|
|
|
ArturS
Dołączył: 24 Sty 2005 Posty: 3817 Skąd: Z piechoty
|
Wysłany: Wto 28 Maj, 2013
|
|
|
Oj, swiete słowa. Mnie czasem krew jasna zalewa gdy patrzę na wspóczsna punktulanosć czy tempo ubierania się.
Eksperyment zapwene byłby ciekawy ale wiem jedno - zakończyłby sie KOMPLETNĄ SROMOTNĄ PORAŻKĄ. |
|
|
|
|
piotrek [Usunięty]
|
Wysłany: Wto 28 Maj, 2013
|
|
|
U nas ostatnimi czasy został wprowadzony element rywalizacji. Jędrek zmierzył czas ubierania się od planszy - gacie, do planszy - mundur polowy z pełnym oporządzeniem i uzbrojeniem. Nawet udokumentował swoje zmagania z czasem na filmiku |
|
|
|
|
Dawid_K [Usunięty]
|
Wysłany: Wto 28 Maj, 2013
|
|
|
Pewnie tak, ale z drugiej strony być sierżantem i popatrzeć na taki nocne "fikołki" - sama radość |
|
|
|
|
kiler
Dołączył: 07 Mar 2009 Posty: 479 Skąd: KRK
|
Wysłany: Śro 29 Maj, 2013
|
|
|
Nie tylko sierżanci mieli takie zboczone upodobania: polecam lekturę "Kiełbie we łbie" Zielińskiego. Taki fragment na zachętę:
Cytat: | Niestety spanie w kalesonach było ciężkim wykroczeniem naprzeciwko regulaminowi. Porucznik Józefczak z dziewiątej baterii miał na punkcie kalesonów nieszkodliwego bzika. [...] Służbowy Józefczak na paluszkach wsuwał sie na salę. Nie obchodziły go ani iglice ani kostki ani buty. Polował tylko na gacie. Dyskretnie zaglądał pod koce. Nic, nic...i raptem radość od ucha do ucha.
- GACIE JAK BOGA KOCHAM! GACIE! - piszczał wniebowzięty Józefczak i dyrygował służbowym - Aniołku zapalaj światło!
[....]
No i zaczynało się wojskowe kino. Gaciowiec chwytał gacie za nogawki i ruszał ostrym biegiem.. |
|
|
|
|
|
qrak
Administrator
Dołączył: 03 Lut 2005 Posty: 429 Skąd: Szczecin
|
Wysłany: Śro 29 Maj, 2013
|
|
|
Miałem kiedyś przyjemność wymienić się mailowo z weteranem powojennego LWP. Sprzedał mi patent "alarmowego" zakładania onuc. Trzewikom należy poluźnic sznurówki, wyciagnąć jęzor i maksymalnie rozszerzyć cholewę. Na tak rozbebeszony trzewik kładziemy płasko onucę i wsuwamy stopę. Cuiasno związać. Na krótka metę, czyli do pierwszego przystanku, kiedy można już poprawic na normalnie onuce, zdaje to egzamin. Przetestowałem. Działa |
|
|
|
|
Dawid_K [Usunięty]
|
Wysłany: Śro 29 Maj, 2013
|
|
|
Czytałem Waszą dyskusję na forum historycy.org o ile pamiętam
Były też patenty na trzewiki aby nie obcierały itp.
ps. w 27 pp przed wojną robiono bardzo sutą grochówkę, podobno tłuszcz ze spodu elegancko sprawdzał się jako smar do osi wozowych itp. na ćwiczeniach (tak przynajmniej wspominał jeden z Weteranów). Podobno za maszerującym kompaniami wił się długi "ogon" zapachu zupy..
Jak to mawiają - "w przyrodzie nic nie ginie.."
drugi patent z 27 p.p. - w 1939 r. podczas marszu na Sokolniki, w jeden z baonów pokonywał bardzo specyficzny, pagórkowaty, mocno nieprzyjemny teren.. Wozy taborowe strasznie grzęzły w drobnym piasku..
W.g. relacji adiutanta I/27 pp - strzelcy obwiązywali koła wozowe płaszczami i to podobno pomagało..
Tu jednak moja wyobraźnia się kończy i nie potrafię snuć wniosków czy to prawda, do wozów, biedek itp. strasznie mi daleko..
w ogóle może tak osobny wątek z cyklu "patenty mniejsze i większe", aby nie zaśmiecać dyskusji, a stworzyć nową - równie ciekawą.. ? |
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Nie możesz ściągać załączników na tym forum
|
Dodaj temat do Ulubionych Wersja do druku
|
|