Muzyka - Ballada o cekaemie
Anonymous - Wto 26 Paź, 2010 Temat postu: Ballada o cekaemie Zbigniew Kabata, ps. ,,Bobo’’
,,Ballada o cekaemie’’
Ja kocham Ciebie – polski cekaemie
Trójnogo rozkraczony, a oksydą lśniący
Z ryjkiem na lufie, co w nim ogień drzemie
I złotą taśmą naboi dzwoniący.
Polski Cię geniusz tworzył i planował
Z polskiej Cię stali polskie kuły młoty
Polski Cię majster ochronnie malował
I do żołnierskiej sposobił roboty.
Iskry pryskały z ulicznego bruku
Gdy z pękiem kwiatów przy zamka nasadzie
Przy dźwiękach marsza i podkówek stuku
Wiozłem Cię biedką w dawnej defiladzie.
Choć od zachodniej, otwartej granicy
Wiał groźny wiatr i uśmiechy studził
Wiozłeś nadzieję po łódzkiej ulicy
Bo szły za Tobą w szyku setki ludzi.
Pod wiatr zachodni iść nam trzeba było
By murem stanąć do świętego dzieła
Odgrodzić się okopem jak mogiłą
Kiedy pancerna siła nadciągnęła.
Wkopany w gniazdo, betonem okute
Wodziłem lufą od lewej na prawo
Ty plułeś ogniem – 600 na minutę
A Niemiec krok każdy okupywał krwawo.
Lecz nagle męstwo przestało się liczyć
Zaś wróg po całym buszował przedpolu
Bo się poddałem – kapral (celowniczy!)
Gdy padłem ranny, hen, na Annopolu.
Moich kolegów pod krzyżem złożono
I Ciebie także zakopano skrycie
Ukryło ,,bronka’’ polskiej ziemi łono
Podziemne wtedy rozpocząłeś życie.
Oliwa oczyściła Twoje skazy
I szczęknąłeś zamkiem pod dotykiem dłoni
Ocknąłeś się, gotowy na rozkazy
Zostałeś królem partyzanckiej broni.
I od dnia tego dzieliłeś swe losy
Z oddziałem szarej, akowskiej piechoty
Rankami mokry od błyszczącej rosy
Na wieczór suchy od słońca spiekoty.
Przez 4 lata ciężkiego zmagania
Stukałeś rytmem stalowym nadzieję
Że niedaleki jest już dzień powstania
I wytęskniona wolność zajaśnieje.
Gdy wyjdą chłopcy z lasu z piosenkami
Pomaszerują przez swojskie ulice
I zamek Twój umają znów kwiatami
A uczczą cię echami kamienice.
Lecz nigdy do miasta nie dano Ci wrócić
Ci sami chłopcy, których ocaliłeś
Pod nogi ,,czerwonych’’ musieli Cię rzucić
I znów pod ziemię – matkę powróciłeś.
Znalazłeś się, zupełnie opuszczony,
W zamaskowanym, ciemno – ciasnym schronie
Leżałeś, warstwą kurzu przygnieciony,
A liść uwiędły pokrył Twe ustronie.
I w końcu drgnąłeś, kiedy łzę gorącą
Poczułeś kiedyś na blasze zamkowej
Dotknął Cię zbrojmistrz ręką twardą, drżącą
To Polak w sowieckiej bluzie mundurowej.
Topniały śniegi i spadały liście
A słońce drzewa złociło co rano
Choć upływ czasu prawdę skrywał mgliście
To on ujawnił, gdzie Ciebie schowano.
I nie zostałeś na zawsze wśród dziczy
Twój sen, który długie przetrwał lata
Przerwał za pół wieku kapral – celowniczy
Czyli ja - ,,wrześniowiec’’, partyzant, ,,brat – łata’’.
Znów Cię odnalazłem w ,,trumience’’ sosnowej
Od której wieko, przybite gwoździami,
Oderwałem, jak niegdyś ,,kotwiczkę’’ z rękawa
Stary człowiek dwupalczasty ręką hołd oddawał.
U schyłku życia, głowę chyląc siwą
Myślę o sobie ,,harde polskie plemię’’
Wspominam czasy partyzanckiej wiary
I kocham Ciebie – stary cekaemie.
Dzisiaj, gdy szkłem Cię gablota otoczy
Miłość i cześć przed korozją chroni
W muzeum mogą młode, zdrowe oczy
Podziwiać króla partyzanckiej broni.
Tylko gdy patrzę w przeszłość zapomnianą
A widzę głowy wnuków, tumanem zasnute,
Dawny odruch znów działa i ,,naciskam dźwignię’’
By zagrać pieśń stalową – 600 na minutę!
|
|
|