To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
C Y T A D E L A
Forum dyskusyjne "CYTADELI"

Rekonstrukcja - tylko we Lwowie

Anonymous - Pon 31 Sie, 2009
Temat postu: tylko we Lwowie
(...) z Cytadeli idą z góry, szeregami lwowskie dzieci (...)...

z racji tego, że niedawno dojechałem, po trzech nieprzespanych nocach, nie jestem pewien czy to nie był tylko sen...
asysta w trakcie Mszy Św. w Katedrze Łacińskiej, w polskich mundurach, zakończona "Boże coś Polskę", "defilada" z bocznego wejścia do katedry, do głównego wejścia i spowrotem. Spotkanie przy jednym stole z lwowskimi kombatantami, w tym 100 letnim uczestnikiem kampanii wrześniowej i śpiewanie z nimi wspólnie "Pierwszej brygady"...żywe opowieści o Lwowie we wrześniu 1939r. osoby, ktora oglądała to samo co Karolina Lanckorońska, opowiedziane cudowną przedwojenną polszczyzną, jakiej nie usłyszy się już nigdzie w Kraju...Pan mówiący pięknym bałakiem.....jest spore ryzyko, że mi to się tylko przyśniło..., chyba, że ktoś mi potwierdzi, albo zilustruje zdjęciem lub filmem? :)

Anonymous - Pon 31 Sie, 2009

A jednak - udało się! Gratulacje -
wypada tylko pozazdrościć... Marcin, jak już odpoczniesz, napisz coś więcej - ilu ostatecznie was było, gdzie udało się wam być? Jak też liczne grono Polaków mieliście okazję poznać?
I wreszcie - czy są perspektywy kolejnego spotkania?

Anonymous - Pon 31 Sie, 2009

Brzmi arcyciekawie ! Marcinie napisz coś więcej :)
lucjusz8 - Wto 01 Wrz, 2009

Takiego nagromadzenia patriotycznych przeżyć w ostatnich dniach się nie spodziewałem... Ba - jeszcze nie dalej jak rok wstecz będąc w Przemyślu snuliśmy marzenia o wyjeździe w mundurach do ukochanego Lwowa. Wtedy traktowaliśmy je wszyscy bez wyjatku - jako nierealne. Życie potrafi jednak miło zaskoczyć. I to szybciej niż by się ktokolwiek tego spodziewał.

Ogromną zasługę i "wychodzenie" całego przedsięwzięcia mają tutaj koledzy w Przemyśla z Mirkiem Majkowskim na czele. Na rozpuszczone przez Marka Szymańskiego wici o planowanym wyjeździe zareagowałem z lekkim niedowierzaniem. Postanowiłem jednak powiadomić o całej sprawie Marcina Grońskiego. Pomyślałem - "jeśli nie on - to kto". Nie trzeba go było długo przekonywać ;) Do upragnionej, symetrycznej czwórki ciągle jednak brakowało nam jednego strzelca. Tym czwartym "wybrańcem" okazał się Tomek Niewiejski. Kto wie moze udało by się wystawić i trzecia rotę - niestety jednak do wjazdu na Ukrainę potrzebny jest ważny paszport.

Miejscem zbiórki okazał się jakże gościnny dom Marka. W piątek wieczorem dotarłem najpierw ja z Katarzyną a po mnie koledzy z dalekiego Zachodu Polski. Czasu było niewiele wiec po kolacji zaczęliśmy obszywać nasze 19-ki na garnizonowo. Już wczesniej zapadła decyzja, że idziemy z numerami "36" na naramiennikach, których na szczęście straczyło dla wszystkich. Do końca wahaliśmy się czy zabrać na Ukrainę bagnety. Nie wiedząc co nas czeka, z obaw przed jakowąś prokacją jak również z uwagi na przepisy odnosnie zabytków - ostatecznie postanowiliśmy nie zabierać bagnetów. Abyśmy nie pozostali zupełnie "goli" - na pasach zdecydowaliśmy zostawić żabki z pochwami.
Przed snem Marcin przytoczył nam jeszcze kilka akapitów z "Wrzesnia podchorazego" i ok. 2-ej w nocy udaliśmy się na spoczynek. Sen nie trwał długo, gdyż o 4.45 budzik dał znak do pobudki. Dobrze, że ogoliłem się kilka godzin wcześniej, gdyż wszyscy byliśmy w proszku, a transport miał na nas czekać na przemyskim rynku już o 5.30.
Poranna toaleta, kawa, szybkie śniadanie, ostatni rzut okiem na mundur i oporządzenie. Nie może być mowy o tym aby czegoś zapomnieć.

Na dwie tury udaje nam się dostać na rynek gdzie czeka już na nas nowiutki i piękny Fiat Ducato w wersji osobowej z oznaczeniami Korpusu dyplomatycznergo - CD. Całe wojsko oraz Katarzyna pakujemy się do niego "ukrywając" na dnie bagażnika nasze "atrapy teatralne" ;) Drugim "normalnym" busem - porusza sie reszta delegacji, głównie koledzy z X DOK-u, którzy nie mają tak palącego ładunku.
Granicę mijamy bez większych problemów - bocznym pasem - omijając kolejki. Oznaczenie samochodu wyraźnie pomaga. Nikt nawet nie zagląda do środka. Po jakiejś 2,5 h jesteśmy na miejscu.
W oczekiwaniu na p.Konsula robimy pieszą rundkę wokół Katedry.
Najbardziej zaniepokojone tą pozorna bezczynnością są osoby mające wystapić za niecałą godzinę podczas uroczystej Mszy Świętej z okazji 70 rocznicy wybuchu II wojny światowej. Każdy z nas zadaje sobie dobrze sprawę ile czasu potrzeba nam aby przeistoczyć się w ówczesne wojsko, aby ściągnąć, wygładzić i dopiąć wszystko na strzelcu na ostatni guzik.
A gdzie tu znaleźć czas na przećwiczenie podstawowych poruszeń, komend i zaplanowanie czegokolwiek. Na szczęscie po chwili pojawia się p. Konsul z ks. proboszczem i udaje się nam przeprowadzić szybką wizję lokalną naszej asysty w celebrze. Marcin - jako najbardziej zaznajomiony z poruszeniami podczas Mszy Św. zostaje naszym dowódcą.
Proboszcz prowadzi nas do zachrystii a z niej krętymi i stromymi schodami do biblioteki. Tutaj mamy swój chwilowy azyl i szatnię.

Ok. 10.45 jestesmy już prawie gotowi i schodzimy do zachrystii aby choć trochę poćwiczyć. Jakiś czas wcześniej okazuje się również, że dołączy do naszej czwórki dwóch kolegów z SRH Wrzesień. Tak więc ustawiamy się w trzy roty i zaczynamy "opracowywać szczegóły" oraz machać karabinem ile wlezie. Trzeba powtórnie nabrać pewnych nawyków. Ostatni i szybki przeglad mundurowy, wszyscy spoceni i zdenerwowani, a msza jeszcze nawet się nie zaczęła.

W końcu kończy się krótki czas naszych przygotowań, obchodzimy Katedrę na zewnątyrz od zachrystii i krokiem na baczność wchodzimy do środka. Już po pierwszych krokach okazuje się, że najważniejszym na śliskiej kamiennej posadzce staje się utrzymanie równowagi. Na szczęscie udaje nam się to bez wyjatku.
Uwagę moją zwraca na wejsciu nieprzebrany tłum wiernych, którzy jednak w miarę możliwości robia dla nas przejście. Stajemy początkowo przed prezbiterium w dwuszeregu twarzami do siebie na "prezentuj broń" - tworząc szpaler dla ks.abp. Mieczysława Mokrzyckiego. Po chwili zostajemy przez p. Konsula poproszeni jednak bliżej do prezbiterium, pod sam ołtarz - co też czynimy. Msza ma charakter uroczysty, celebrowana jest przez kilku księży, ktorym przewodniczy wymieniony już wyzej dostojnik. Oprócz nas, po naszej prawej stronie stoją polscy harcerze z USA i UK z pocztami sztandarowymi. Na mszy obecni są również kombatanci oraz uczestnicy Miedzynarodowego Motocyklowego Rajdu Katyńskiego. Litrugię udaje mi sie wytrwać bez niespodzianek z czego jestem niezmiernie zadowolony. Na koniec mszy krótkie przemówienie w geście pojednawczym wygłasza p.Konsul RP i rozlega się gromkie "Boże coś Polskę". Nie powiem, musiałem się nieźle postarać aby opanaować emocje.
Na koniec schodzimy dwójkami w tył do srodka i krokiem na baczność wychodzimy z Katedry wprost na ... motocykle. Tam na chwilkę przystajemy w tłumie, aby po chwili przedefilować spowrotem do zachrystii.

Żaden z nas nie ma ochoty się przebierać - jednak decyzja jest nieodwołalna. Na obiad i spotkanie z kombatantami Wojny Obronnej idziemy po cywilu. Do Biblioteki z gratulacjami przychodzi jeszcze p.Konsul. Kilka pamiatkowych zdjęć, ciepłych słów i znów przeistaczamy się w zwykłych turystów. Bieliznę żołnierską mozna wyrzymać - moze to i lepiej, że kazali się nam przebrac ;)

Po chwili lądujemy w restauracji "Afrodyta" (jeśli dobrze rozszyfrowałem cyrylicę) przy ul. Ruskiej. Podobno jedynej polskiej restauracji. Tam czekaja juz na nas kombatanci. Zaczyna sie oficjalne przywitanie, krótka przemowa oficjeli a potem...żywioł. 100-latek majacy w sobie tyle wigoru i życia, że zagiął by jeszcze wielu młodych. Zaczyna żartować, podśpiewywać, recytować. Zaczynają sie toasty, po kolei lecą szlagiery przedwojennej "Lwowskiej Fali" przeplatane m.in. "Pierwszą brygadą". Starsza Pani również opowiada o przedwojennych latach, ostatnich wakacjach w Krakowie, mobilizacji, pierwszych dniach września, aresztowaniu ojca zsyłce do Kazachstanu.
Stoliki często się mieszają i pierwotne nasze usadzenie bierze w łeb.

Ok. 16-ej żegnamy się z częscia gości i wyruszamy na Cmentarz Łyczakowski oraz Cmentarz Obrońców Lwowa. Ku naszej uciesze towarzyszy nam dwójka kombatantów (trudno o lepszych przewodników), których w drodze powrotnej rozwozimy do domów we Lwowie i Mościskach.

Ok. 19-ej lądujemy spowrotem w Przemyślu. Zmęczeni ale jakze szczęśliwi.

Marcinie to nie był sen. Na dowód trochę marnej jakości zdjeć i filmików z mojego aparatu: 30.08.2009 Lwów

Anonymous - Wto 01 Wrz, 2009

Wspaniała relacja! Gratulacje chłopaki! Mam nadzieję, że będzie jeszcze kiedyś szansa na powtórzenie takiego wyjazdu :)
Anonymous - Wto 01 Wrz, 2009

Dzieki Lucjusz za relacje; wyobrazam sobie jaki byl "glod" widoku polskich mundurow, tam, w kosciele... czyli bylo was w sumie 6, wspaniale! No i ten smutek, ze trzeba przeistoczyc sie w turyste; jak wyglada dzis Cmentarz Orlat? Udekorowany, czysty, jasny?
Anonymous - Wto 01 Wrz, 2009

No panowie wydarzenie nie lada. Pogratulowac i pozazdroscic. :-)
Anonymous - Wto 01 Wrz, 2009

Mieliście jakieś przygody lub nieprzychylne komentarze ? 11.XI byłem ze sprzetem w Wilnie, ale jednak nie zdecydowaliśmy się na wystąpienie w mundurach, miejscowi nasi znajomi odradzili.
Anonymous - Wto 01 Wrz, 2009

Mysle, ze dajmy im sie nasycic tym niesamowitym uczuciam. O minusach, przykrosciach i wszystkich nieprzyjemnych sprawach bedzie jeszcze czas pogadac. :-)
Anonymous - Wto 01 Wrz, 2009

Coś pięknego :)
Anonymous - Wto 01 Wrz, 2009

Myślę, że warto byłoby zaangażować się bardziej w działalność na wschodzie. Tak jak napisał Sarna - dla kombatantów ponowne ujrzenie polskich mundurów na tego typu uroczystościach musiało być niezwykle wzruszającym wydarzeniem. Chociażby dla nich warto niekiedy zorganizować uroczystości na dawnych ziemiach polskich.

Nie wspominając już o możliwości udokumentowania wspomnień kombatantów wciąż żyjących w tamtych rejonach - spotkanie ze świadkami dawnych wydarzeń to źródło bezcennych informacji, których nie dostarczą żadne książki i dokumenty.

lucjusz8 - Wto 01 Wrz, 2009

Sarna napisał/a:
jak wyglada dzis Cmentarz Orlat? Udekorowany, czysty, jasny?


Niewiele się zmienił od czasu gdy byłem na nim 2 lata temu.
Jest czysto (znaczy nie ma śmieci), ale okolice łuku i pylonów ciągle nie są w żaden sposób wybrukowane - tylko wysypane kamieniem. Także miecz na płycie przed łukiem też wydaje się jakiś inny (brzydszy) niż był kiedyś.

Poza tym częsć grobów jest odświeżana - malowane są farbą na kolor - coś ala ecri. Zauważlyliśmy także , ze wiele tabliczek imienncyh jest pościąganych (część wisi tylko na jednej śrubie) - ciężko powiedzieć czy to akt wandalizmu czy przemyslane działanie podczas akcji remontowej.

Za to stojąc frontem do pomnika Strzelców siczowych - na godzinie drugiej - poniżej - powstaje jakieś nowe zbiorowisko grobów z owalną kaplicą - b. podobną do naszej z Cmentarza Obrońców Lwowa (widać to na moich zdjeciach). Czyżby chęć naśladownictwa?

P.S. Marek obiecał przesłać lepsze zdjecia. Było kilku kolegów z dużo lepszymi aparatami.
Jeden jest chyba właśnie reporterem z Nowin.

Anonymous - Wto 01 Wrz, 2009

Film wygląda niesamowicie, wyobrażam sobie jak musiało to wspaniale wyglądać na żywo. Z drugiej strony cisnie mi się cała masa pytań, bo przecież okolice katedry to też niesławna "Kryjwka" ...
Anonymous - Wto 01 Wrz, 2009

Gratuluję.

Pozwólcie, że też dodam trzy grosze o udziale polskich grup historycznych na wschodzie.
19 września 2009 na terenie konsulatu w Grodnie odbędzie się mini inscenizacja oraz uroczystości upamiętniające 1939. Inscenizacja będzie pierwszym tego typu widowiskiem na terenach wschodnich. Jeżeli ktoś ma paszport i chciałby jeszcze wziąć udział to są jeszcze 2 miejsca wolne. Zapraszam.

qrak - Wto 01 Wrz, 2009

Panowie! Re-we-la-cja! Jeszcze nie mogę pozbierać szczęki z podłogi.
Gratuluję świetnej roboty. I tylko pozazdrościć zostało.

ArturS - Wto 01 Wrz, 2009

Piękna sprawa.
Gratulacje dla "ludzi, którzy marzą..."!

Anonymous - Wto 01 Wrz, 2009

bolas napisał/a:
Film wygląda niesamowicie, wyobrażam sobie jak musiało to wspaniale wyglądać na żywo. Z drugiej strony cisnie mi się cała masa pytań, bo przecież okolice katedry to też niesławna "Kryjwka" ...


Bolku, nie wiem czy to była kwestia szczęścia, czy zachowania dużych środków ostrożności, ale nie spotkaliśmy praktycznie z żadnym objawem otwartej wrogości. Osobiście niewiele widziałem i słyszałem, ale ponoć jakaś starowinka wykrzykiwała, za nami, że to skandal, bo ktoś od niej "z nimi walczył". Z relacji naszych osób cywilnych wynikało, że reakcja młodych ludzi-obserwatorów, była normalna a nawet przyjazna. Dla mnie jest to bardzo przyjemne zaskoczenie. Sugeruje ono, że jad nienawiści sączony przez OUN, Słobodę czy inne żywe skamieliny nazizmów XX w., które rządzą dzisiejszym Lwowem nie trafia, aż na tak podatny grunt.

Jednak środki ostrożności zachowaliśmy duże. Konsul nie chciał zaryzykować przejścia kilkuset metrów do restauracji w mundurach, przez co weterani widzieli tylko cywili w niedbałych strojach. Nie zaryzykował również złożenia wieńca na Cmentarzu Obrońców Lwowa. Po wizji lokalnej rozumiem dlaczego. Cmentarz Siczowych Striłców, ma oczywiście przyćmić i "zamurować" nasz cmentarz. Przejście do naszego cmentarza, odbywa się przez rotundę (widać ją na zdjęciach Łukasza) wzorowaną w założeniu, chyba na pomniku Orląt Przemyskich. W niedzielę ponoć często odbywają się tam meetingi "patriotyczne" podczas, których młodzi gentelmani, często i gęsto "zamawiają 5 piw", chwaląc i SS - Hałyczyna, OUN UPA i inne takie. Wyrażają swoją sympatię dla Moskali, Lachów i Żydów. Można sobie wyobrazić co by się działo gdybyśmy musieli przejść w polskich mundurach przez taki meeting.

Ja jednak wierzę, że młodzi ludzie ze Lwowa, okażą się mądrzejsi niż ich władza i koledzy z meetingów. A opisywane, normalne reakcje, dają szansę, że nadzieja ta nie jest płonna.

Jest jeszcze jedna możliwa przyczyna, dzięki której udało nam się nie spotkać z aktywistami "Słobody": W Lwowie było ok. 100 motocykli Rajdu Katyńskiego, z polskimi i ukraińskimi chorągiewkami z tyłu. Wszędzie były te chorągiewki i ryczące motocykle. To mogło zniechęcać do otwartej konfrontacji...wolę jednak sądzić, że wygrała po prostu NORMALNOŚĆ większości Lwowian.

Anonymous - Wto 01 Wrz, 2009

Oj, nie przypuszczałem, że jest tak źle. Chodzi mi po głowie-kierunek Wilno. Zróbmy coś dla tamtejszej Polonii! Mam dobre kontakty w Kownie i Wilnie, mogą być pomocne. Może nawet udałoby się zdobyć dofinansowanie wyprawy do Wilna, by odwiedzić "serce Marszałka" i uklęknąć w Ostrej Bramie.
lucjusz8 - Wto 01 Wrz, 2009

Jestem chętny. W Wilnie byłem tylko raz i to dużo za krótko. Piękne miasto.
Anonymous - Wto 01 Wrz, 2009

Ja także jestem gotów! Warto wykorzystać kontakty Horhego - pod patronatem jakiejś organizacji polonijnej o wiele więcej udałoby się nam zdziałać :)


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group