Historia - Jak to między piechotą a kawalerią bywało
Robert - Nie 13 Sie, 2006 Temat postu: Jak to między piechotą a kawalerią bywało Znalazłem taki oto opis:
"Jadący na koniach podrwiwali sobie już tradycjnie z piechurów: ujmując połę płaszcza lub róg marynarki strzepywali po nich ręką w taki sposób, jak to się czyni zabijając królika lub zająca, dając mu po uszach. Piechurów takie gesty doprowadzały do wściekłości."
ArturS - Czw 17 Lut, 2011
Piechurzy miewali takze ostanie słowo odszczekując się:
" tee, pilnuj lepiej kobyły, bo ci w ciążę zajdzie !!!"
Anonymous - Czw 17 Lut, 2011
Jest jeszcze stara tradycja,siegajaca swoimi korzeniami do minimum epoki napoleońskiej, kiedy to, gdy piechota mijała kawalerię, to piechurzy pluli na końskie kopyta. Ot przejaw sympatii:)
Anonymous - Czw 17 Lut, 2011
Rzecz to jest powszechnie znana, strzelec w dupie ma ułana .
Anonymous - Czw 17 Lut, 2011
A na czele trzech kompanii piechoty jechali konno, wracając z manewrów - dowódca pułku z zastępcą i dowódcami kompanii. Przez most Poniatowskiego, Nowym Światem i Krakowskim Przedmieściem na Plac Marszałka, pod ukwieconą bramą "Niech żyje armia!", udekorowaną m.in. dużymi wizerunkami 21, 30 i 36 pp - tym jeżdzcom jakoś nikt z piechurów, z oczywistych względów, nie urągał.
http://audiovis.nac.gov.p...cf84d762d4f4dd/
http://audiovis.nac.gov.p...cf84d762d4f4dd/
przy okazji - mniej znane zdjęcie warty przy sztandarze 21 pp -
http://audiovis.nac.gov.pl/obraz/64418:2/
A swoją drogą ciekawe jak rzecz się miała do konnych zwiadowców.
Anonymous - Czw 17 Lut, 2011
Jankes napisał/a: | Rzecz to jest powszechnie znana, strzelec w dupie ma ułana . |
To akurat dotyczy relacji pomiędzy pułkami strzelców konnych i ułanów, a nie piechoty.
Ułani śpiewali : "Bo tak mówiąc między nami, strzelcy nie są ułanami".
Na co strzelcy odpowiadali właśnie "Prawda to od wieków znana, strzelec w dupie ma ułana".
Anonymous - Czw 17 Lut, 2011
piotrek, no prosze, a jam myślał, że to chodzi o zwykłego zająca piechoty czyli strzelca właśnie. Dzięki.
Anonymous - Czw 17 Lut, 2011
Nie, to były antagonizmy pomiędzy pułkami kawalerii.
Wśród 40 pułku jazdy były 3 szwoleżerów, 27 ułanów i 10 strzelców konnych. Nie różnili się niczym jeśli chodzi o wyposażenie, wygląd, taktykę działania, itd. poza barwami, nazwą i rodowodem. Do połowy lat 20-tych faktycznie pułki strzelców konnych pełniły nieco inną rolę niż ułani i szwoleżerowie, jako że stanowili kawalerię dywizyjną, na czas W rozczłonkowywaną do poszczególnych pododdziałów piechoty. Po 1926 r. stały się organicznymi pułkami jazdy, ale uważano je za "gorsze", co nie przekładało się w żaden sposób na praktykę. Kampania wrześniowa zweryfikowała rzeczywistość. Najbardziej lanserski 1 Pułk Szwoleżerów niczym szczególnym w owym czasie się nie wykazał, choć przed wojną uchodził za elitarny i każdy chciał tam służyć. Tak samo "salonowy" 8 Pułk Ułanów, który zasłynął w wojnie 1920 r. A jak spojrzeć na szlak bojowy choćby 7 PSK czy 2 PSK, to zapisały piękną kartę w historii.
Anonymous - Czw 17 Lut, 2011
piotrek napisał/a: | Na co strzelcy odpowiadali właśnie "Prawda to od wieków znana, strzelec w dupie ma ułana". | No to już wiem gdzie mój dziadek z 6psk miał ułanów
Anonymous - Czw 17 Lut, 2011
Ale 10 psk /Łancut/ i 24 pu /Kraśnik/ przesiadły się w 1937 na konie stalowe...
Pathe - Czw 17 Lut, 2011
Ale to tak wszędzie Artyleria nazywała PACowców "zatroskaną rodzinką" lub "trumianskim wojskiem" ze względu na to, że szli za haubicami jak za trumną. PACe odszczekiwały się artylerii konnej hasłem "Przodki na baterię!", gdyż uważano, że artyleria konna nie umie liczyć i wszelkie celowniki ma ustawione na stałe, w związku z czym aby wydłużyć ogień o 100 m, wzywają przodki na baterię, aby armaty o 100 m przestawić do przodu
Anonymous - Czw 17 Lut, 2011
Bo i było w tym nieco prawdy. Po to właśnie był kierowniczy w artylerii konnej, żeby szybko przestawiać ogon armaty, gdy cel się przemieścił. Oczywiście nie o 100 metrów Ten patent zaczęto stosować również w pal'ach. Pomimo, iż armaty wz. 1897 nie miały drążków kierowniczych, dorabiano je we własnym zakresie, a w razie potrzeby rolę kierowniczego pełnił działonowy.
Anonymous - Czw 17 Lut, 2011
A wiecie jak piechota nazywała kawalerzystów?
Anonymous - Czw 17 Lut, 2011
Miszka, ja nie wiem ale chętnie się dowiem, najlepiej na Wyrach;)
A to...
Jedzie ułan lasem,
Po pańsku, z hałasem.
/Piechur za nim bokiem, bokiem
Potrząsa tłumokiem./ bis
Jedzie ułan lasem,
Podkówki mu brzęczą.
/Piechur, za nim bokiem, bokiem
Z tornistra cielęcą./ bis
(...)
Kamasze na nogach,
Tornister ze skóry —
/Jakże was tu kochać, kochać,
Obrzydłe piechury?/ bis
Zaś u nas ułanów
To taka ochota,
/Lepszy, lepszy wąs ułański,
niż cała piechota!/ bis [1]
Anonymous - Czw 17 Lut, 2011
Ano, piechota to zające, tak?
A zające na kawalerzystów wołali: KOBYLARZE.
Co by tylko nie utarło się, że wszystkie "dokuczania sobie" w okresie międzywojennym na serio były.
Anonymous - Czw 17 Lut, 2011
Cytat: | A swoją drogą ciekawe jak rzecz się miała do konnych zwiadowców. |
Kurcze w sumie ciekawa sprawa, jako nie znalazłem jakiś szczególnych relacji na ten temat, ale znając piechurów jak widzieli swoich kolegów w długich butach to pewnie konni lekko nie mieli. Z tego co wiem to chyba mieli oni zakaz wychodzenia w długich butach na miasto. Ale nie pamiętam gdzie to czytałem.
lucjusz8 - Czw 17 Lut, 2011
E tam. Pamiętam jak nas Grochowiacy w 2006 r. na marszu przed Bzurą niezły kawałek podwieźli. Wszystkie te utyskiwania zaliczył bym - jako tzw. esprit du coprs
Przy okazji - pozdrowienia dla Kolegów za pomocną dłoń.
Anonymous - Czw 17 Lut, 2011
Lucjusz, raczej "de". Ech... z tymi zającami to czysta desperacja )).
lucjusz8 - Czw 17 Lut, 2011
Lingwistą a szczególnie znawcą jez. franc. nie jestem - ale "du" wydało mi się przez lata oklepane i właściwe
Jeśli walnąłem byka - mea culpa.
ArturS - Pią 18 Lut, 2011
lucjusz8 napisał/a: | Pamiętam jak nas Grochowiacy w 2006 r. na marszu przed Bzurą niezły kawałek podwieźli. |
Jeden z kapitalniejszych obrazów jakie zapamietałem z rekonstrucji - sekcja kawalerii maszerujaca trójkami, krętym piszczystym traktem, pośród nadbzurzańskicch łąk, "piiasków i lasków" we wrześniowym popołdniowym słońcu... obraz stworzony "dla nikogo" - poprostu trwał, istniał i to było bardzo piękne.
|
|
|